Od zawsze interesuje mnie kosmos (w sumie dobrze, że nie mamy telewizji – chyba leciałyby kanały w stylu Discovery na okrągło), no i w końcu nadarzyła się okazja przyjrzeć mu nieco bliżej. Oj długo to trwało. Od co najmniej roku napadała mnie potrzeba poszukania w sieci najlepszego rozwiązania. Kopałem, grzebałem, napadało mnie zniechęcenie. A później znowu.
W końcu nadszedł ten czas kiedy mogłem się zdecydować.
Wybór nigdy nie był prosty, ostatecznie udało się go zawęzić do dwóch modeli:
- Sky-Watcher BK 1309 EQ2 (klasyczny, podstawowy teleskop),
- Sky-Watcher Star Discovery 130 (teleskop skomputeryzowany, taki idiotoodporny).
Poniżej film, który przedstawia dość dokładnie nieco większą wersję drugiego teleskopu.
Na razie stwierdziłem, że będę idiotą. Pewnie napiszę o tym później więcej – na razie wiem jedno: żeby cokolwiek zobaczyć trzeba mieć naprawdę, ale to naprawdę ciemne, niezachmurzone niebo. Chociaż Księżyc z bliska robi też niezłe wrażenie (Saturn i Jowisz również, chociaż akurat teraz są w kiepskich do obserwacji pozycjach na niebie).