Chodzę z Agatą na basen. No dobra, przyprowadzam Agatę na basen. Takie zajęcia nauki pływania i ogólnego obycia w wodzie. Radzi sobie całkiem dobrze.
Po basenie za każdym razem instruktorka rysuje na ręce dzieci obrazek i tym samym obrazkiem oznacza w karnecie, że dziecko było na zajęciach.
Ostatnio pani instruktorka ogłosiła konkurs: które dziecko pierwsze samodzielnie się wytrze i przebierze ze stroju, to będzie mogło wybrać obrazek, który będzie rysowany.
Agata przebiera się sama, czasami trzeba jej pomóc tylko w wycieraniu. Zebrała się w sobie i mówi: „Tato, ja szybko, ale mi nie pomagaj”. Szybko wyszliśmy z basenu do przebieralni, Agata poszła do boksu wytrzeć się i przebrać.
Chwilę później weszły dwie matki z synami. „Chodź, pomogę Ci to będziesz pierwszy” i wzięła się za wycieranie i ubieranie.
Agata po chwili (dosłownie kilkanaście sekund po tym jak matki wytarły i przebrały) wyszła z boksu gotowa.
„Tato, jak oni to zrobili, że już są tak szybko?”
„Mamy im pomagały” odpowiedziałem.
I cóż, instruktorka nie zapytała dzieci kto się sam przebrał, i Agata miała narysowanego robota, którego nie za bardzo polubiła (musiałem przywołać Olinka Okrąglinka, którym chyba z dwa lata temu się zachwycała).
„Jak Pan to robi, że Pana dzieci są takie samodzielne?”
„Pozwalam im”.