Ten wpis jest kontynuacją poprzedniego, zatytułowanego You have reached next level! Przeczytaj najpierw tamten.
Sprawdziłem ponownie – może problem się sam rozwiązał? Często bywa tak (szczególnie w bardziej skomplikowanych systemach informatycznych), że jakieś niespójności danych znikają same po jakichś synchronizacjach – po prostu, „po jakimś czasie”.
Niestety – ponownie to samo.
Czas na kolejne podejście. Tym razem nauczony doświadczeniem zgłaszam problem przez Office 365 z poziomu przeglądarki. Ustawiony polski interfejs użytkownika. Nic nie może pójść źle.
Klik. Tuk, tuk, tuk. Klik. Formularz wypełniony. Czekam. Czekam.
Dzwoni telefon – ponownie +1 (xxx) … Oho – będzie ciekawie. Tym razem po drugiej stronie Ivan. I nawet mówi po polsku, jakość połączenia pozostawia wiele do życzenia, ale nie jest źle.
O dziwo, nie musiałem ponownie udowadniać, że nie jestem wielbłądem. Szybkie połączenie z podglądem pulpitu. Faktycznie – coś nie tak.
- Co prawda nigdy tego nie robiłem przez PowerShell, ale spróbujmy. Proszę uruchomić PowerShell*… eeee ale Pan pracuje na Macu…
* PowerShell – w dużym (ogromnym) skrócie myślowym okienko do wydawania poleceń systemowi Windows.
Dobra – zmienię komputer. Niech mu będzie. Przerwa w połączeniu, umówiliśmy się na telefon za 10 minut.
Siedzę przed laptopem z Windowsem. Próbujemy. Wpisuję kolejne polecenia wklejane na czacie przez Ivana. Słyszę jak po drugiej stronie co chwilę konsultuje się z kolegą. W pewnym momencie mam wrażenie, że… faktycznie to jego pierwsze uruchomienie PowerShell’a 🙂
Po wykonaniu kilkunastu poleceń dochodzimy do ściany. Wszystkie opcje wyczerpane, a rozwiązania brak.
- Niestety muszę przekazać sprawę na poziom wyżej. Musi się nią zająć ktoś z większym dostępem. Wyślę Panu za chwilę maila, proszę dołączyć do niego zapis z PowerShell’a, o którym rozmawialiśmy. Już wysłałem.
- Nie mam.
- Oj, przepraszam. Mamy jakiś problem z pocztą teraz (KK: przypomnę – cała sprawa dotyczy poczty w Office 365).
Ostatecznie mail przyszedł, odesłałem zapis poleceń wykonywanych w PowerShell. I czekam – przeszedłem „na wyższy poziom obsługi”.
Krajobraz po bitwie
Czuję się jakbym pokonał Bossa w gierach z automatów z lat 90-tych. Mam nadzieję, że te osoby, na które czekam teraz mają jakieś super-extra dostępy i po prostu załatwią sprawę.
Chociaż mam takie wrażenie, że ten usunięty alias leży sobie gdzieś, nie wiadomo w jakim kraju, w zapomnianym pokoju w serwerowni Microsoftu. Ktoś znalazł go tuż po usunięciu i pomyślał, że będzie mu smutno tak po prostu zniknąć. Zaniósł go więc, położył na wygodnej poduszeczce w ciepłym pokoiku. A później zwolnił się z Microsoftu i poszedł pracować do Google. I teraz nikt już nie wie gdzie ten pokój.
A alias leży i czeka na odnalezienie.