Był 1999 rok. Dla mnie obóz w Bieszczadach pod hasłem „To nie jest szkółka niedzielna tylko kurs drużynowych w Bieszczadach”. Baza w Bukowcu była wtedy miejscem obozu Hufca Szczecin, do którego przyłączyła się (o ile mnie pamięć nie myli) 20. DH „Buki” ze Stargardu, no i kursu właśnie („Harpuś”).
Miałem wtedy 18 lat. Konkretnie – osiemnastkę obchodziłem na obozie. Ale ja nie o tym.
Jako uczestnicy kursu drużynowych braliśmy wtedy udział w wielu wydarzeniach. Większość w mojej pamięci zatarła się, jednak wśród nich były również dwa zobowiązania instruktorskie. Jedno wymagające przeprawienia się przez Solinkę.
I to drugie. Pamiętam je jak przez mgłę, układanie ogniska-studni z Puchatkiem, a następnie wzgórze, na którym staliśmy podczas samego zobowiązania trzymając zapalone świece.
Zobowiązanie składała jakaś przyboczna z 65. DH – Sylwia.
Po tym obozie dalej prowadziłem 2. Drużynę Harcerską „Moskity” w Choszcznie. Wróciłem do swojego środowiska. Rok później odbył się „Zjazd rodzinny” uczestników kolejnych edycji kursów drużynowych „Harpuś” (popełniłem nawet z tej okazji krótką notkę do ówczesnego „Czuwaj-a” – http://prasa.zhp.pl/archiwum/c20000708/a36.html).
W 2003 roku spotkałem się z Sylwią nie pamiętając, że to właśnie ta przyboczna, która cztery lata wcześniej składała zobowiązanie w Bukowcu. Parę lat później ustaliliśmy, że właśnie w Bukowcu spotkaliśmy się po raz pierwszy.
Dlaczego o tym piszę?
Po ostatnim festiwalu „Brzask” przyszło mi do głowy żeby poszukać piosenki na następną edycję „Dziadów”. Pomysł sam się nawinął – w Bukowcu drużyna kursowa śpiewała nikomu nieznaną piosenkę ze Smrekami, Chryszczatą i czochranymi grzywami bieszczadzkich gór. Niestety słowa piosenki zaginęły kilka lat temu wraz z włamaniem do piwnicy, w której akurat znajdowało się pudełko z moim śpiewnikiem i innymi pamiątkami.
Powiedziałem Sylwii o pomyśle na piosenkę, że może uda mi się uzyskać historię piosenki i tekst od Buzi (to właśnie ona uczyła nas jej na kursie). Okazało się, że Sylwia zapisała wtedy (20 lat temu) tekst w swoim śpiewniku, który przetrwał.
Zaglądam do śpiewnika i co widzę? Tekst piosenki, a obok chwyty na gitarę napisane ręką nieznanego Sylwii gitarzysty z drużyny kursowej. Rozpoznaję swoje pismo.
NIEPRAWDOPODOBNE.